poniedziałek, 20 lipca 2015

Po niedzielnych meczach Ekstraklasy.

   W trzecim dniu z Ekstraklasą mieliśmy mecze Korony z Jagiellonią oraz Śląska z Legią. Dlaczego zapamiętamy te mecze?

   19.07.2015, g.15:30, Kielce  
Korona Kielce 3:2 Jagiellonia Białystok
tak wygląda bohater Kielc(za:ekstraklasatrolls)
   Zaczynamy od tego, że Jagiellonia wyszła na ten mecz w rezerwowym składzie. Żaden z zawodników, który grał z Omonią w czwartek nie zagrał w Kielcach. Jeśli chodzi o sam mecz to ten był w miarę ciekawy(jak na nasze warunki) i trzymał w napięciu widza. Prawidzwe futbolowe jaja widzieliśmy dzisiaj w Kielcach. Spotkanie zaczęło się od szczęśliwej bramki Korony. Tak jak w piątek mieliśmy duet Przyrowski-Jeż, który podarował bramkę Wiśle, w sobotę duet Todorovski-Forenc rozłożył nas na łopatki prezentując bramkę Podbeskidziu tak dzisiaj mieliśmy elementy kabaretu na boisku. Strauss podał piłkę Baranowi. Bramkarz Jagiellonii wybijając piłkę trafił w debiutującego w Ekstraklasie Przybyłę i tak oto wpadła pierwsza bramka w tym spotkaniu. Nie minęły trzy minuty a goście wyrównali. Dośrodkowanie z lewej strony do Sekulskiego było niezłe, choć za wysokie. Piłkarz sięgnął piłkę i skierował ją w stronę bramki. Na tej bramce stał Zbigniew Małkowski. Jednak w pechowej 13 minucie się poślizgnął przez co piłka doleciał do bramki. Po 13 minutach mieliśmy więc 1:1. W 17 minucie mieliśmy już 2:1 dla "Jagi". Vasilljev centrował z wolnego a Grzelak głową umieścił piłkę w siatce. Od tego czasu do 60 minuty nie działo się kompletnie nic.
   W tym czasie kiedy z boiska wiało nudą próbowaliśmy się wsłuchać w kibiców Korony. Mieliśmy na to 45 minut i nasze odkrycie jest dość brutalne. Mimo, że w statystykach istnieje liczba 6939 kibiców to w ogóle nie było ich słychać. Cały czas przy głosie byli kibice gości, którzy starali się zachęcić swoich piłkarzy do walki. Kibice "Korony" ograniczyli się do gwizdania, klaskania i krzyczenia w wypadku strzelenia bramki przez ich zespół. Nie było żadnego Korona do boju, lub czegoś w tym rodzaju. Widać ewidentny upadek piłki w województwie świętokrzyskim.
Korona od wspomnianej wyżej 60 minuty zaczęła grać w piłkę a nie tylko ją kopać. Początkowo "Jadze" udawało się oddalać zagrożenie. W 66 minucie w kontrowersyjnych okolicznościach "Koroniarze" wyrównali. Ogromne zamieszanie w polu karnym gości wykorzystał Przybyła, który zwyczajnie skiksował, ale futbolówka po palcach Barana wturlała się do siatki.

Nie obejrzałeś meczu? Zobacz skrót! 

 W tym momencie nad Kielcami przeszła ulewa. Lało niesłychanie, lecz to nie przeszkodziło piłkarzom stworzyć niezłe widowisko. Swoją okazję na gola miał Sekulski, ale jego precyzyjny strzał obronił Małkowski. Wspominając o Sekulskim musimy powiedzieć, że chłopak bardzo dobrze się zaprezentował. Można było mieć obawy, czy poradzi sobie z takim przeskokiem(z II ligi do Ekstraklasy). Okazało się, że ma on pojęcie o graniu i Jagiellonia będzie z niego miała pożytek.
   Gdy już zaczynaliśmy pisać tekst o wyrównanym meczu i remisie, nasze plany pokrzyżował Kamil Sylwestrzak w 90 minucie. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Cebula, piłka trafiła na głowę obrońcy Korony i w ten sposób "Koroniarze" wygrali pierwszy mecz w sezonie. Jeszcze w doliczonym czasie gry swoją okazję miał jeden z zawodników Jagi, ale dobrze interweniował Małkowski.
   Korona będąca w rozsypce pokonała rezerwy Jagiellonii 3:2 wskakując chwilowo na 2 miejsce w tabeli.

   19.07.2015, g.18:00, Wrocław

Śląsk Wrocław 1-4 Legia Warszawa


   Nie spodziewaliśmy się takiego wyniku. Musimy powiedzieć to szczerze. Myśleliśmy, że ten mecz będzie polem walki, w którym obu drużyną uda się wepchnąć piłkę do siatki. Nic z tych rzeczy. Widzieliśmy piłkę na dobrym poziomie.
   Od początku spotkania to Legia dyktowała warunki. Prowadziła grę, tym samym ograniczając Śląska do obrony i ewentualnej gry z kontry. W 11 minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Furman, głową uderzył Rzeźniczak, ale Pawełek nie dał się zaskoczyć. 7 minut później znów groźnie zaatakowała Legia, ale nieznacznie pomylił się Nikolić. W 27 minucie odgryzł się Śląsk. Paweł Zieliński dośrodkował, a idealnie głową strzelił Flavio Paixao. Radość we Wrocławiu nie trwała długo. 6 minut. Tyle potrzebowali "Wojskowi" aby uciszyć trybuny. Z rzutu wolnego postanowił przymierzyć Furman i wyszła mu ta sztuka idealnie. Do przerwy był remis 1:1 ze wskazaniem na drużynę Henninga Berga.

Nie obejrzałeś meczu? Zobacz skrót!

 Druga połowa nie różniła się wiele od pierwszej. Piłkarze ze stolicy Polski cały czas atakowali. W 54 minucie Legia już prowadziła. Furman dośrodkował z rożnego, a Jodłowiec strzelił na 2:1. Jeśli myślicie, że Śląsk rzucił się do ataku to się mylicie. Cały czas goście atakowali bramkę gospodarzy. Dobrze tego dnia był dysponowany Pawełek i możliwe, że gdyby nie on to Śląsk przegrałby wyżej.
  Gol na 3:1 autorstwa Nikolića, chodź piękny to jednak padł w kontrowersyjnych okolicznościach. Napastnik "Stołecznych" przejął piłkę od Picha, lekko na niego wpadając. Czy w tym momencie był faul? Oglądając kilka powtórek nie jestem w stanie ocenić ze stu procentową pewnością. Jesteśmy zdania, że faulu chyba nie było. Nikolić podał do Furmana, ci przebiegli niemal całe boisko, napastnik Legii miał wyłożoną piłkę na 18 metrze i strzelił bramkę.
   Po tej bramce odrobinę zmienił się obraz gry. Śląsk próbował, ale nic z tych prób nie wychodziło. Warszawiacy grając z kontry pod koniec spotkania za sprawą Nikolića jeszcze raz uderzyli na bramkę. Ostateczny cios strzałem głową zadał węgierski napastnik.
Legia wskoczyła na fotel lidera i chyba nie zsiądzie z niego zbyt szybko.
  A już jutro kończymy relację z meczów 1 kolejki. Dziś o 18:00 Piast Gliwice zagra Termalicą Bruk-Bet Nieciecza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz