Lechia Gdańsk zakończyła sezon na miejscu, które gry w europejskich pucharach nie zapewniało. Dlatego należy uznać ten sezon za stracony.
|
Quim Machado(za:lechia.pl) |
Zawsze mogło być gorzej, jeśli popatrzy się na pozycję gdańszczan na koniec rundy jesiennej. Przed startem rozgrywek z pracą pożegnał się Ricardo Moniz. Złożył on rezygnację , tłumacząc się problemami rodzinnymi. Działacze z Gdańska pismo zaakceptowali i rozwiązali kontrakt z trenerem. Prawdziwym powodem odejścia Moniza była oferta pracy w TSG 1860 Monachium. Na miejsce trenera Moniza przyszedł Jaoquim Machado. Do Gdańska zaczęły przyjeżdżać pociągi z piłkarzami, więc było w czym wybierać. Klub miał zostać całkowicie przebudowany. Pierwsza kolejka przyniosła remis 2:2 z Jagiellonią(warto odnotować, że Lechia przegrywała 2:0). W drugiej kolejce podopieczni trenera Machado okazali się lepsi od Podbeskidzia 1:0. Jedyną bramkę strzelił
Makuszewski Richard Zajac kopiąc w Makuszewskiego. Trzecia seria gier, wygrana na wyjeździe z Piastem. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
W następnej kolejce Lechia podejmowała na PGE Arenie Lecha Poznań. Przegrana 1:2 nie sprawiła jednak dużego zawodu. Piłkarze z Gdańska pokazali się z dobrej strony i zaprezentowali futbol na wysokim poziomie. W piątej kolejce piłkarze Lechii musieli przejechać niemal cały kraj, żeby zmierzyć się z Wisłą. Zawodnicy trenera Machado przegrali 3:1. Tej porażki nie dało się już wytłumaczyć tak łatwo. Stołek trenera zaczął się robić coraz cieplejszy, pojawiały się pierwsze plotki o zmianie trenera(ledwie przy dwóćh przegranych meczach). Na szczęście następny mecz z Zawiszą przyniósł przełamanie(o ile można mówić o kryzysie). Wygrana 0:2 dała trochę odetchnąć trenerowi i działaczom.
31 sierpnia PGE Arena gościła Ruch Chorzów. Wszyscy spodziewali się nudnego meczu zakończonego skromną wygraną. Nic z tych rzeczy. Byliśmy świadkami emocji(wyrównanie w 90 minucie), pięknych goli(przewrotka Starzyńskiego). Ostatecznie remis 3:3 nie mógł zadowolić nikogo. Szansę by odrobić straty do czołówki Lechiści mieli już w następnej kolejce. Rywal wydawał się być idealny. GKS Bełchatów postawił trudne warunki i piłkarze Lechii uratowali remis w ostatniej akcji meczu. W Lechii zaczął się kryzys. Po piłkarzach nie było widać pomysłu i radości z gry. W dodatku przegrana z Pogonią nie poprawiały nastrojów w drużynie. Po tej porażce skończyła się cierpliwość w zarządzie i postanowiono zwolnić Quima Macahdo. Jego miejsce, tymczasowo zajął Tomasz Unton.
|
Jerzy Brzęczek(za:gdansk.naszemiasto.pl) |
Zmiana szkoleniowca nie przyniosła wymiernych efektów. Na początek remis z Górnikiem w Zabrzu, następnie szczęśliwa wygrana z Cracovią, przegrana w Warszawie po niezłym meczu, przegrana aż 1:4 ze Śląskiem(hat-trick Flavio Paixao), remis w Łęcznej i porażka z Koroną 1:2. Tak prezentował się dorobek Tomasza Untona(1 zwycięstwo, 2 remisy, 3 porażki). 5 punktów w 6 meczach dawała zabójczą średnią 0,83 punkta na mecz. Jego miejsce 17 listopada zajął Jerzy Brzęczek. Debiut w roli szkoleniowca przypadł na mecz z Jagiellonią. Mecz zakończony remisem 1:1. Wynik ten dawał nadzieję na lepsze czasy. W następnym meczu piłkarzom z Gdańska nie udało się zdobyć punktów w meczu z Podbeskidziem. Na zakończenie roku Lechia wygrała z Piastem 3:1(hat-trick Wiśniewskiego), by 13 grudnia rozegrać najgorszy mecz i przegrać go tylko 1:0 z Lechem. Rok 2014 zakończył się fatalnie. Ambicje sięgały mistrzostwa kraju, a Lechia zajmowała ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli.
|
tabela na koniec 2014 roku(za:90minut.pl) |
W przerwie zimowej do Gdańska zawitało kilku kolejnych piłkarzy. Tym razem nie postawiono na ilość, lecz na jakość. W ten sposób drużynę Lechii zasilili uznani ligowcy i reprezentanci kraju: Grzegorz Wojtkowiak, Jakub Wawrzyniak i przede wszystkim Sebastian Mila. Niby zmiany kosmetyczne, a jednak odmieniły cały zespół. Lechia zaczęła się rozkręcać. Najpierw na początek roku pokonali Wisłę 1:0, potem stracili punkty z Zawiszą remisując bezbramkowo, następnie stracili punkty remisując 1:1 w Chorzowie. 5 punktów w trzech meczach na wiosnę nie zadowalały działaczy z Gdańska. Lechia miała wygrywać kolejne mecze i zachęcać ludzi i przychodzili na stadion. W 23 kolejce udało im się pokonać GKS Bełchatów 1:0, potem wygrali w Szczecinie po bramce Sebastiana Mili(pierwszej w nowych barwach). Następna seria gier, następne zwycięstwo, znów 1:0. Tym razem z Górnikiem Zabrze. W tym momencie wszyscy eksperci zachwycali się nad grą w obronie Lechii(1 stracony gol w 5 meczach). Nikt nie zwracał uwagi na problemy z ofensywą(tylko cztery gole w pięciu spotkaniach). Będące w takiej formie Lechia jechała do Krakowa by zmierzyć z Cracovią. "Pasy" dopiero co przegrały Derby Krakowa i wydawały się być idealnym przeciwnik, aby podtrzymać dobrą passę. O dziwo, lepiej w mecz weszli gospodarze i w 21 minucie strzelili na 1:0. Lechia nie dawała się i dzielnie walczyła. Pod koniec pierwszej połowy udało się wyrównać za sprawą Piotra Grzelczaka(piękna bramka co w przypadku tego zawodnika nie jest wyjątkiem). Jednak jeszcze w pierwszej połowie Rakels znów wyprowadził Cracovię na prowadzenie wykorzystując jedenastkę(której nie powinno być). Po przerwie szybko wyrównał Vranjes i jeszcze szybciej bramkę strzelił Polczak. Ostatecznie Cracovia wygrała z Lechią 3:2, wbijając jej więcej bramek niż straciła w całym 2015 roku. Jak można było zareagować? Można było wygrać w następnej kolejce w Legią u siebie przy wypełnionym po brzegi stadionie. Tak też się stało. Lechia wygrała 1:0 i pokazała swoją moc. Skoro wygrywasz z Legią wydaje się, że możesz wygrać z każdym. Tak chyba myśleli w Gdańsku i w następnej kolejce przegrali we Wrocławiu 3:0. I tak oto mieliśmy zależność:przegrana na wyjeździe, wygrana u siebie aż do końca rundy zasadniczej. Mimo wszystko udało się zrealizować cel minimum jakim był awans do grupy mistrzowskiej.
|
tabela po rundzie zasadniczej(za:90minut.pl) |
Na początek Lechia wygrała na wyjeździe 1:3 z Pogonią. Potem remis u siebie z Wisłą 2:2. Te wyniki pozwalały Lechii systematycznie awansować w ligowej tabeli. Kolejka 33 przyniosła wygraną 0:1 w Zabrzu. Gdańszczanie już zaczęli pukać do drzwi, które prowadziły do europejskich pucharów. Cały czar prysnął w 34 kolejce, gdzie Lech wygrał w Gdańsku 1:2. Ten mecz zabił piękne sny gdańszczan. Pozostawały matematyczne szanse. Aby mieć nadzieję, Lechia miała wygrać we Wrocławiu z głównym kandydatem do walki o puchary. Niestety porażka 1:0 pogrzebała wszelkie nadzieje. Na otarcie łez Lechia zremisowała u siebie z Legią przez co praktycznie zabrała im tytuł mistrzowski. Na koniec sezonu Lechia prowadząc w Białymstoku 0:2, przegrała w ciągu 10 minut 4:2.
|
tabela na koniec sezonu(za:90minut.pl) |
Co nas czeka w przyszłym sezonie w wykonaniu Lechii? Walka o europejskie puchary. Skład się praktycznie nie zmienił, więc pozostaje walka o najwyższe cele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz